2 marca - Grzech śmiertelny - IV

„Potomstwem podłym stają się dzieci grzeszników, którzy odwiedzają domy bezbożnych. Rozpadnie się dziedzictwo synów grzesznika, a ich potomstwu będzie towarzyszyć hańba. Bezbożnego ojca oskarżą synowie, bo przez niego zostali pohańbieni. Biada wam, ludzie bezbożni, którzy porzuciliście Prawo Najwyższego. Już przy zrodzeniu staniecie się przekleństwem, a gdy pomrzecie, odziedziczycie przekleństwo" (Syr 41,5-9).

1. Również w tym życiu grzech wyrządza szkodę.

Utrata życia nadprzyrodzonego i Bożego oznacza śmierć duszy. Będąc w stanie łaski, jestem świątynią Boga; Bóg trwa w jedności ze mną, z moim ciałem i duszą, tu i teraz. Jest On życiową zasadą, moje czyny są Jego czynami; wszystko, co robię, jest zasługą w perspektywie Nieba. Ale popadając w grzech, staję się: a) Latoroślą odciętą od winnego krzewu, nadaję się jedynie do wyrzucenia i spalenia. b) Tracę wszystkie zasługi wypracowane w przeszłości, nawet jeśli osiągnąłem już znaczący stopień świętości, c) Dobre dzieła, nawet jeśli pełne cnót i heroizmu, w żaden sposób nie mogą przysłużyć się w zdobywaniu zasług na Niebo. Korzeń jest chory. Jeśli trwam w jedności z Bogiem, przynoszę wiele dobrych owoców; jeśli jestem od Niego oddzielony, żadnych! „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5).

2. Kto grzeszy, ten dręczy, niszczy i zamęcza swoje własne istnienie. Bóg bez człowieka może uczynić, co chce, człowiek bez Boga nic. Człowiek popełnia większy grzech, kiedy odnosi się on do bliźniego, który jest przecież częścią jego życia. Maksymalnego zła dopuszcza się, kiedy grzeszy przeciwko samemu sobie. Kamienie wyrzucane w górę spadają na głowę tych, którzy je rzucają. Jestem przekonany, że grzech da mi radość i pozwoli znaleźć szczęście: straszliwy błąd! Grzesząc, otwieram ropiejącą ranę, która wgryza się w mojego ducha, moje serce, moje ciało. Duch będzie cierpiał przez książkę przeczytaną z nasycenia złem ciekawości. Serce będzie cierpieć przez zmysłowe uczucie, w którym szuka się zadowolenia. Cierpieć będzie ciało z powodu pijaństwa uprawianego z pobudek najniższej rozkoszy.

3. Być może potrzebuję, Panie, doświadczenia innych ludzi? Czy nie jest wystarczającą lekcją moje życie? Skąd się biorą te wszystkie rany, które przysparzają mi cierpienia? Byłbym niesprawiedliwy, oskarżając Opatrzność! To moje grzechy je pootwierały czy grzechy moich przodków, którzy zostawili mi ten smutny spadek?

Rachunek sumienia. - Jestem na tyle przemądrzały, aby w przypadku grzechu śmiać się albo pozostawać na niego obojętnym? Myślę jak ktoś, kto postradał zmysły i mówi: „Zgrzeszyłem i co mi się stało?”. Znajduję czas, aby się zatrzymać i zobaczyć rzeczy takimi, jakie naprawdę one są?

Postanowienie. - Przemyślę, przynajmniej dzisiaj, wielkie głupstwa, jakie uczyniłem samemu sobie. Pomyślę o tym, że sam zrobiłem sobie krzyże, które teraz mi ciążą.

Modlitwa. - Czuję, Panie, że będąc powodem mojego grzechu, muszę zapłakać nad samym sobą. Przysporzyłem wiele upadków mojej duszy, która na chrzcie świętym stała się błogosławionym i uhonorowanym mieszkaniem Trójcy Świętej. Ja tę świątynię sprofanowałem; w swoim życiu otwarłem wiele ran, zabiłem siebie samego. Jezu, uzdrów mnie.
Duszo Chrystusowa, uświęć mnie. Ciało Chrystusowe, zbaw mnie. Wodo z boku Chrystusowego, obmyj mnie.

za: J. Alberione, Krótkie medytacje na każdy dzień roku, Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2014.