30 maja - Gorliwość - I

"Zachęcamy was, bracia: Pouczajcie nieposłusznych, podnoście na duchu bojaźliwych, troszczcie się o słabych, bądźcie wyrozumiali dla każdego. Uważajcie, aby nikt nikomu nie odpłacał złem za zło, ale zawsze starajcie się czynić dobro sobie nawzajem i wszystkim ludziom" (1 Tes 5, 14-15).

1. Panie, daj mi poznać talenty, których mi udzieliłeś: abym wiedział, w jaki sposób muszę oddać i ofiarować siebie samego dla dusz (por. 2 Kor 12, 15).

Pierwszy bodziec: wysokie instynkty człowieka. Tkwią one w głębi mojego istnienia jako echo głosu Boga. Bóg jest dobrem rozprzestrzeniającym się: wlał w człowieka cząstkę swojej niewysłowionej doskonałości. Czuję, że moje życie nie kończy się na własnym zadowoleniu; kto osiąga jakieś osobiste zadowolenie, tak naprawdę dociera do nicości, choćby była to jakaś wzniosła sprawa. Spontaniczne poruszenie, nieświadome wypycha je poza człowieka, tak jak roślina popychana jest do wydania swojego kwiatu i owocu. Chce się mnożyć; zakwita, aby się rozprzestrzenić i przetrwać. Stąd bierze się potrzeba komunikowania własnych przekonań, własnych myśli: własnych uczuć, co więcej, własnej duszy.

Pierwsza skłonność: Nie chcę być bytem jałowym: potrzeba, abym był potrzebny i użyteczny dla kogoś: Swoim uczynić muszę zdanie: "O bym służył!". Jeśli niczemu i nikomu nie służę, jestem narzędziem bezużytecznym; przynoszę wstyd i hańbę samemu sobie.

2. Druga skłonność: życie jest krótkie; muszę zatem szybko uczynić coś, co jest trwałe i co sprawi, że moje istnienie będzie przedłużone. Wewnętrzne przynaglenie do bycia ojcem jest zupełnie naturalne. Czuję, że nie chcę być płomieniem, który jaśnieje swoim blaskiem przez krótką chwilę, a potem gaśnie na wieki; nie chcę umrzeć cały. I jak nie byłby słaby ślad po moim przejściu, niech przynajmniej nie będą natychmiast zatarte ślady moich stóp. Abym zabrał ze sobą do wieczności przynajmniej jakąś małą zasługę. Czy największą zasługą, jaką będę mógł ze sobą zabrać, nie będzie dobro wypełnione dla dusz?

Trzecia skłonność: Czuję litość dla ludzkiej biedy: chciałbym zaleczyć ropiejące rany, otrzeć łzy, uspokoić przepełnione bólem twarze. Największym dobrem jest światło prawdy, największym szczęściem pokój serca; dobrem nieskończonym i wiecznym jest Niebo: tgo wszystko chciałbym dawać wszędzie, zawsze. Jak wielką radością jest widok głodnego, który je ze smakiem podarowany przeze mnie chleb; spragnionego, który może ugasić pragnienie przyniesioną przeze mnie wodą; zmarzniętego dziecka, które grzeje się opatulone w przyniesione przeze mnie ubranie!

3. Boże Mój, Ty chciałeś, aby gorliwość sama w sobie zawierała już nagrodę. Spraw, aby Twój zapraszający głos, który jest słyszalny w głębi mojej duszy, nie brzmiał we mnie nadaremno. Rozpal we mnie płomień apostolskiej gorliwości.

Rachunek sumienia. - Jakie było do tej pory moje ubolewanie nad losem nieszczęśliwych? Co teraz robię dla dusz? Potrafię osiągnąć radość, typową dla tego, kto daje siebie i zostawia w duszach i sercach jakiś ślad samego siebie?

Postanowienie. - Muszę być ojcem jakiejś duszy. Kto jest bezpłodny, wyjałowi świat i niemal przemocą ograniczy jego skłonność do rozwoju. Dam moje wsparcie moralne i materialne jakiejś osobie znajdującej się w potrzebie.

Modlitwa. - Panie, uczyniłeś nas podobnymi do siebie. Nieszczęsny ten, kto wprost przeciwnie, wszystko skupia na samym sobie. Jesteśmy Twoimi dziećmi, stworzonymi na Twój obraz i podobieństwo. "Non omnis moriar" - "Nie wszystek umrę", nie chcę umrzeć cały. Nie jest ważne, że moje imię nie będzie wyryte w marmurze: pragnę tylko, i to mi wystarcza, aby na jakiejś duszy odcisnął się ślad mnie samego. Spraw, Panie, abym potrafił w tym naśladować Ciebie!

za: J. Alberione, Krótkie medytacje na każdy dzień roku, Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2014.